Dzień 52: Skromnie się chwalę :)
Witam po nieobecności dłuższej.
Korzystałam z pięknej pogody i bywałam praktycznie cały dzień poza domem. Z rana trening, później spacer, po południu rowerowe wypady z dzieciakami na plażę i wieczorami powrót, także same widzicie, że grafik napięty miałam.
Ale, ale mogę się poszczycić tym iż waga pokazała dziś 63,4 kg :) Wreszcie coś ruszyło i już kilka dni się trzyma. Bo zazwyczaj po 2-3 dniach waga mi skacze do góry i wracam do punktu wyjścia. Podejrzewam, że na spadek miało wpływ zredukowanie liczby spożywanych słodkości co nie znaczy, że z nich zrezygnowałam co to to nie, po prostu zjadam mniej.
Jednak musiałam widać ograniczyć takie proste cukry, druga sprawa, że wyjdzie mi to na zdrowie, zjem więcej w to miejsce zdrowszych rzeczy.
No i wisienka na torcie ...... otrzymuję coraz więcej pochwał na temat swego wyglądu, strasznie mi miło gdy ktoś zauważa wysiłek jaki codzień wkładam w to co robię. Szkoda tylko, iż nikt nie chce walczyć ze mną. Znalezienie kompana do aktywnego spędzania czasu graniczy niemal z cudem.
Dzień 38: Trwam i się nie dam ale nie jest lekko
Witam, jak piszę powyżej nadal trwam w mym postanowieniu, nie jest lekko bo nie widzę efektów wagowych aczkolwiek zapewne w ciele wiele się zmieniło. Zaczęłam dokładać treningi z obciążeniem oraz zamiast jednego dziennie robię dwa a wczoraj nawet trzy. Jednocześnie chodzę sobie na działeczkę i mam na nią tak koło 2,5 km w jedną stronę pod górkę, na działce też ciągle w ruchu bo jest mnóstwo roboty więc cały czas grzebię w ziemi. Także jeśli chodzi o aktywność fizyczna nie jest źle, gorzej dietowo bo nie mam czasu ani chęci myśleć nad budowaniem jadłospisu. Staram się żywić racjonalnie ale niestety brak mi pomysłów na dobre posiłki :/.
Najgorsze jest w tym wszystkim to, że ja nie potrafię siebie zaakceptować nawet po takiej przemianie, zdjęcia mi to pokazują, ludzie mówią a ja nadal czuje się ta grubą dziewczyną sprzed kilku lat. Naprawdę wiele rzeczy koduje się w mózgu i zostaje tam na długie lata.
Dzień 31: Straciłam humor :(
Wczoraj mąż przekazał mi dołującą informację, że nici z naszych wakacji z dziećmi, na które odkładaliśmy cały rok. Powód? Poszła w aucie uszczelka pod głowicą i wszystkie nasze pieniązki odłożone pójdą na naprawę, marne 2000-3000 tysiące - naprawa jak za darmo. Podłamana tym faktem i jednocześnie strasznie nabuzowana złą energią musiałam się wyładować i choć pchało mnie ku opcji "wiadra ze słodyczami" wybrałam rozwiązanie mniej drastycznie dla figury i odpaliłam trening "Turbo" Chodakowskiej. Upociłam się, wyskakałam i było mi lepiej. Niestety dziś od rana doszedł ból głowy - zapewne od tego myślenia - i już nie jest tak kolorowo.
Także wczoraj zrobiłam trzy treningi Jillian Michaels "Fat Boost Metabolism" oraz "30 day shreed 1", no i "Turbo". Z jednej strony odwracając myśli od tematy finansowego byłam z siebie dumna, że ten trening Chodakowskiej zrobiłam. Pamiętam jak kupiłam tą płytkę, odpaliłam i byłam w stanie wykonać tylko 1,5 rundy. Zniechęcona odłożyłam ją na półkę gdzie zbierała kurz do wczoraj i jakież me zdziwienie było gdy okazało się, że forma mi się az tak fantastycznie poprawiła i trening ten okazał sie nawet nie najgorszy. To tak na pocieszenie dla samej siebie, wakacje przeszły koło nosa ale forma za to poprawiła sie chyba o 100% w ciągu 9 miesięcy :).
Acha obiecałam fociaki więc tadaaaaammmmmm:
niestety pierwsza fotka w oryginale jest w pionie a tu ładuje się w poziomie :/
Dzień 30: Stoję sobie i stoję i nic nie ruszam naprzód
Witam,
nie było mnie tu troszkę bo w sumie nie miałam się czym Wam pochwalić, chciałabym ale niestety. Moja waga stoi nadal choć znów zmodyfikowałam dietę i coś pomału rusza ale nie chcę zapeszać. Generalnie moje ciało upodobało sobie wagę 65-66 kg i ma w nosie, że mi do pełni szczęścia brakuje jeszcze z 3 kilogramików - czy to tak wiele? Się pytam? No ale widać dla mojego ciała chyba tak.
Ćwiczeń oczywiście nie odpuszczam bo już weszły mi w krew po tylu miesiącach ale stwierdziłam, że po wypłacie inwestuję w dwa ciężarki i zacznę włączać ćwiczenia z obciążeniem na rzeźbę. Oczywiście nie zacznę od jakiś mega ciężarów, myślę że w granicy kilograma starczy na początek. Tak sobie pomyślałam, iż może pokażę swoja przemianę na otuchę innym? Mam w sumie zdjęcia sprzed i po całej tej drodze. Ale to w następnym poście, niech napięcie trwa :).