wtorek, 20 sierpnia 2013

Melduję się.

 

  Dawno mnie tu nie było a więc postanowiłam podpisać listę i napisać co u mnie.
  No więc wagowo udało mi się dotrzeć do ok 63 kg i tego się trzymam, wahania są ale to norma i mam tylko nadzieję trzymać wagę na określonym poziomie. 
  Mam w planach także wykupic karnet na siłownię od września ale czy mi to wypali to czas pokaże gdyż nie bardzo mam motywację chodzić tam sama i ćwiczyć wśród obcych osób. 



  Dodatkowo do codziennych treningów dołożyłam ćwiczenia na ramiona z ciężarkami, których to w końcu po tak długim czasie się dorobiłam. Oczywiście zaczynam obciążać ramiona z umiarem i zakupiłam takie jednokilogramowe póki co, myślę że tak po 2-3 miesiącach przejdę na 2 kg. Plan mam taki aby na wiosnę nie wstydzić się obwisłych ramion, bo jednak sa dla mnie kompleksem - nie dosyć że z rozstępami to jeszcze obwisłe jak cycki murzynki. Nie wiem czy te ćwiczenia tak naprawdę pomogą ale nie zaszkodzi spróbować.


wtorek, 30 lipca 2013

Nie liczę już dni.

 

   Witam po dłuższej nieobecności. Same wiecie jak to jest latem, ciągle coś. Ostatnio byliśmy rodzinnie nad morzem, pogoda sprzyjała, woda nawet jak na nasze bałtyckie warunki ciepła także zaliczyłam kilka kąpieli. Dietowo jakoś się trzymałam przez cały czas. Po powrocie codzienne wypady nad jeziorko i obowiązkowo pływanie - udawało mi się za jednym podejściem zaliczać po 1,5 km.  Obecnie mam chwilkę odpoczynku i zaglądam na bloga, co nie znaczy, że całkowicie spoczęłam na laurach o nie! Zaraz ruszam z treningiem Kickboxingowym z Jillian :). Nie ma lekko. Jutro minie 18 miesięcy moich ćwiczeń. Weszło w krew i oby nie wyszło tak szybko.
   Najważniejsze, że mąż jest pełen podziwu, iż mi się chce - upał czy nie upał nie odpuszczam moich treningów bo to dla mnie nie wymówka, że jest gorąco i co najwyżej dokładam sobie w zasięgu ręki butelkę z wodą.
   P.s. Przestałam odliczać dni bo już się z lekka pogubiłam, także będę meldować się już z normalnym opisem postów.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Dzień 52: Skromnie się chwalę :)

 

  Witam po nieobecności dłuższej.
  Korzystałam z pięknej pogody i bywałam praktycznie cały dzień poza domem. Z rana trening, później spacer, po południu rowerowe wypady z dzieciakami na plażę i wieczorami powrót, także same widzicie, że grafik napięty miałam. 
  Ale, ale mogę się poszczycić tym iż waga pokazała dziś 63,4 kg :) Wreszcie coś ruszyło i już kilka dni się trzyma. Bo zazwyczaj po 2-3 dniach waga mi skacze do góry i wracam do punktu wyjścia. Podejrzewam, że na spadek miało wpływ zredukowanie liczby spożywanych słodkości co nie znaczy, że z nich zrezygnowałam co to to nie, po prostu zjadam mniej.
Jednak musiałam widać ograniczyć takie proste cukry, druga sprawa, że wyjdzie mi to na zdrowie, zjem więcej w to miejsce zdrowszych rzeczy.



  No i wisienka na torcie ...... otrzymuję coraz więcej pochwał na temat swego wyglądu, strasznie mi miło gdy ktoś zauważa wysiłek jaki codzień wkładam w to co robię. Szkoda tylko, iż nikt nie chce walczyć ze mną. Znalezienie kompana do aktywnego spędzania czasu graniczy niemal z cudem. 

wtorek, 11 czerwca 2013

Dzień 38: Trwam i się nie dam ale nie jest lekko

 

  Witam, jak piszę powyżej nadal trwam w mym postanowieniu, nie jest lekko bo nie widzę efektów wagowych aczkolwiek zapewne w ciele wiele się zmieniło. Zaczęłam dokładać treningi z obciążeniem oraz zamiast jednego dziennie robię dwa a wczoraj nawet trzy.  Jednocześnie chodzę sobie na działeczkę i mam na nią tak koło 2,5 km w jedną stronę pod górkę, na działce też ciągle w ruchu bo jest mnóstwo roboty więc cały czas grzebię w ziemi. Także jeśli chodzi o aktywność fizyczna nie jest źle, gorzej dietowo bo nie mam czasu ani chęci myśleć nad budowaniem jadłospisu. Staram się żywić racjonalnie ale niestety brak mi pomysłów na dobre posiłki :/.



  Najgorsze jest w tym wszystkim to, że ja nie potrafię siebie zaakceptować nawet po takiej przemianie, zdjęcia mi to pokazują, ludzie mówią a ja nadal czuje się ta grubą dziewczyną sprzed kilku lat. Naprawdę wiele rzeczy koduje się w mózgu i zostaje tam na długie lata.

środa, 5 czerwca 2013

Dzień 31: Straciłam humor :(

 

  Wczoraj mąż przekazał mi dołującą informację, że nici z naszych wakacji z dziećmi, na które odkładaliśmy cały rok. Powód? Poszła w aucie uszczelka pod głowicą i wszystkie nasze pieniązki odłożone pójdą na naprawę, marne 2000-3000 tysiące - naprawa jak za darmo. Podłamana tym faktem i jednocześnie strasznie nabuzowana złą energią musiałam się wyładować i choć pchało mnie ku opcji "wiadra ze słodyczami" wybrałam rozwiązanie mniej drastycznie dla figury i odpaliłam trening "Turbo" Chodakowskiej. Upociłam się, wyskakałam i było mi lepiej. Niestety dziś od rana doszedł ból głowy - zapewne od tego myślenia - i już nie jest tak kolorowo.
  Także wczoraj zrobiłam trzy treningi Jillian Michaels  "Fat Boost Metabolism" oraz "30 day shreed 1", no i "Turbo". Z jednej strony odwracając myśli od tematy finansowego byłam z siebie dumna, że ten trening Chodakowskiej zrobiłam. Pamiętam jak kupiłam tą płytkę, odpaliłam i byłam w stanie wykonać tylko 1,5 rundy. Zniechęcona odłożyłam ją na półkę gdzie zbierała kurz do wczoraj i jakież me zdziwienie było gdy okazało się, że forma mi się az tak fantastycznie poprawiła i trening ten okazał sie nawet nie najgorszy. To tak na pocieszenie dla samej siebie, wakacje przeszły koło nosa ale forma za to poprawiła sie chyba o 100% w ciągu 9 miesięcy :).

Acha obiecałam fociaki więc tadaaaaammmmmm:

niestety pierwsza fotka w oryginale jest w pionie a tu ładuje się w poziomie :/






 

wtorek, 4 czerwca 2013

Dzień 30: Stoję sobie i stoję i nic nie ruszam naprzód

 

 Witam, 
nie było mnie tu troszkę bo w sumie nie miałam się czym Wam pochwalić, chciałabym ale niestety. Moja waga stoi nadal choć znów zmodyfikowałam dietę i coś pomału rusza ale nie chcę zapeszać. Generalnie moje ciało upodobało sobie wagę 65-66 kg i ma w nosie, że mi do pełni szczęścia brakuje jeszcze z 3 kilogramików - czy to tak wiele? Się pytam? No ale widać dla mojego ciała chyba tak.



  Ćwiczeń oczywiście nie odpuszczam bo już weszły mi w krew po tylu miesiącach ale stwierdziłam, że po wypłacie inwestuję w dwa ciężarki i zacznę włączać ćwiczenia z obciążeniem na rzeźbę. Oczywiście nie zacznę od jakiś mega ciężarów, myślę że w granicy kilograma starczy na początek. Tak sobie pomyślałam, iż może pokażę swoja przemianę na otuchę innym? Mam w sumie zdjęcia sprzed i po całej tej drodze. Ale to w następnym poście, niech napięcie trwa :).

piątek, 24 maja 2013

Dzień 18: Ciężko, oj ciężko


  Kolejny tydzień leci sobie a ja stoję ze wszystkim w miejscu, jestem zła na siebie , że nie mogę złapać tego odpowiedniego momentu na pełną mobilizację. Zauważyłam, że po prostu trzeba trafić w dzień. Wiele razy podejmowałam diety bezskutecznie ale jak trafiłam w odpowiedni moment to w nich trwałam. Co prawda teraz nie chcę być na żadnej diecie odchudzającej a tylko zmodyfikować spożywane jedzenie ale ciężko mi to idzie, jak krew z nosa albo i gorzej. Jak już wspominałam moim grzechem jest cukier, owszem nie szkodzi mi, bo nie spożywam go w nadmiarze ale kocham słodkie i to mnie gubi, to znaczy że moja waga stoi. Dziś z rana postarałam się o to aby cukier zastąpić co prawda słodkim ale owocem - bananem, wiem że jest on jednym z kaloryczniejszych owoców ale lepsze to niż buła albo drożdżówka. Do tego grahamka z chudą wędlinką i czuję się bardzo nasycona. 


 
  Trening oczywiście został zaliczony - dziś dzień z Mel B oraz dodatkowo dorzuciłam sobie Jillian Michaels "six pack cz1". Mam niebywałe szczęście, że mój niespełna trzyletni synek daje mi poćwiczyć, kochany nauczył się, że gdy mama ćwiczy to się nie przeszkadza i albo ogląda bajkę albo siedzi i przygląda się jak ćwiczę. Kocham go za to, że mimo tak wczesnego wieku ma dla mnie tyle zrozumienia.

Obserwatorzy